KATOWICE. Czy stuletnie maszyny parowe przyciągną do Szopienic turystów
Aksamitki w hucie
Jo byłaby perełka w skali kraju. Pracownicy Huty Szopienice chcą w nieczynnej walcowni założyć Muzeum Hutnictwa Cynku
Turyści kulą się z wrażenia, gdy z za­worów maszyn parowych dobiega syk. Po chwili tłoki napędzające wielkie koło zamachowe zaczynają się poruszać. Na walcarki trafiają rozgrzane płytki cynku. Z rolek zjeżdżają już jako cien­ka blacha. Tak mogłoby wyglądać Mu­zeum Hutnictwa Cynku, gdyby szopie-nickim zapaleńcom udało się zrealizo­wać swój pomysł. - Muzeum z działają­cymi walcarkami i maszynami parowy­mi nie ma w tej części Europy - mówi Gerard Sacherski, emerytowany pracow­nik huty i wiceprezes Stowarzyszenia na rzecz powstania Muzeum Hutnictwa Cynku w Katowicach Szopienicach.
Maszyny, o których mówi Sacherski, zamontowano w 1902 roku, kiedy całe Szopienice żyły z hutnictwa. Walcownię zamknięto dopiero trzy lata temu, ale urządzeń nie zdemontowano. Wszystkie wpisano na listę zabytków. - Gdyby tyl­ko włączyć parę i rozgrzać piece, można by dalej walcować blachę - zachwala Sta­nisław Buszta, członek stowarzyszenia.
Jednak na razie muszą borykać się z dwoma problemami. Pierwszy to brak pieniędzy. Drugi - gangi złomiarzy. Ostatnio całkowicie rozebrali zabytko­we hale z piecami hutniczymi Uthema-
 
na. Teraz usiłują się przedostać do wal­cowni. - Najbardziej nęcą ich żeliwne, półtonowe płyty, którymi wyłożona jest podłoga. Na szczęście dyżurują ochro­niarze - opowiada Buszta.
Ostatnio zabytek odwiedził Johann Bross, przedsiębiorca specjalizujący się w rewitalizacji obiektów przemysłowych. - Powinien tu działać klub albo restauracja, która finansowałaby muózeum - mówi. Zdaniem Brossa potrzeba około miliona złotych.
Skąd miłośnicy hutnictwa mają wziąć pieniądze? - Powinni walczyć o,dota­cje z Urzędu Marszałkowskiego i z fun­duszy unijnych. Powinni też poszukać sponsorów. Trzeba mocniej naciskać śląskich polityków, by wreszcie zaczę­li coś robić w sprawie zabytków tech­niki - mówi dr Andrzej Grzybowski, prorektor katowickiej Wyższej Szkoły Technicznej.
Urząd Marszałkowski obiecuje pomoc w wypełnieniu wniosków o dofinansowa­nie z unijnych funduszy. Władze Katowic zastanawiają się, czy przejąć walcownię, czy też tylko najcenniejsze eksponaty, a muzeum zrobić np. w Nikiszu.
Członkowie stowarzyszenia na razie są optymistami. W hali walcowni pod ok­nami ustawili doniczki, w których hodu­ją bukszpan i aksamitki. - Gdy ruszy muzeum, zasadzimy je przy murze - obiecują.                 Bartosz T. Wieliński

 

Gerard Sacherski chce ocalić maszyny, które mają ponad sto lat